– Gdzie tym razem jedziemy Pani Decker? – spojrzał w okienko, które było tuż zanim opierając się ręką o zagłówek siedzenia.
– Do The Lecture Room and Library*.
– Już się robi – rzekł odpalając silnik samochodu. Bez dłuższego zastanowienia ruszył w stronę restauracji będącą najlepszą w Londynie.
{...} Będąc już na miejscu lokaj, który stał przed wejściem do restauracji otworzył drzwi, tym samym witając Margaret w wspaniałym miejscu jakim jest The Lecture Room and Library. Podziękowała, lokajowi miłym uśmiechem na twarzy ruszając w stronę drzwi.
– Pani Decker jak miło Panią tutaj gościć, zapraszam stolik jest już przygotowany – menager restauracji zaprosił kobietę do stolika, który był już gotowy tak jak sobie kobieta tego życzyła. Przy stoliku siedziała Viviane przeglądająca się w lusterku i starannie zakrywając miejsce pod okiem, które było lekko filetowe. Kiedy zauważyła nadchodzącą matkę, od razu schowała lusterko do torebki robiąc dobrą minę do złej gry.
– Viviane, córeczko jak dobrze cię widzieć – dziewczyna wstała by miło przywitać swoją matkę. Kobieta zaś usiadła przy stoliku na przeciw swojej córki
– Co u Ciebie słychać? A właśnie przygotowania do ślubu są już prawie gotowe, suknia, sala balowa, menu tylko jeszcze zostało mi.. – w tym momencie dziewczyna przerwała kobiecie mówiąc, spokojnym jednakże pewnym tonem głosu.
– On mnie bije - na twarzy kobiety można było zauważyć zdziwienie, po chwili spoważniała.
– Nie rób rzeczy, które go denerwują. Kobieta powinna być posłuszna swojemu mężczyźnie, czy jej się to podoba, czy też nie.
– Ale, przecież ojciec..
– Ojciec był niedojrzały, żyjący w innym świecie dobrze o tym wiesz. A teraz wyprostuj się, bo wyglądasz jak siódme nieszczęście – dziewczyna, wyprostowała się. Myślała, że wybuchnie płaczem, nie takiej odpowiedzi się spodziewała od własnej matki, ale cóż się dziwić kobiecie zależało na pieniądzach niż na szczęściu swojej córki – I wyjdziesz za niego, nie zapominaj ile dla Ciebie zrobiłam - chwyciła szklankę, upijając łyk wody cały czas spoglądała na córkę. Dziewczyna od razu posmutniała, na pewno nie chciała tak żyć, być więźniem swojego związku.
– A teraz kochanie muszę już wracać, mam masę obowiązków – odeszła od stolika, podchodząc do swojej córki i całując ją w głowę na pożegnanie. Viviane nie uśmiechnęła się nawet nie spojrzała na rodzicielkę. Zobaczyła tylko jak ta, znika wychodząc z lokalu. Ona również postanawia wyjść, chciała pobyć sama przemyśleć słowa swojej matki, które tak ją zabolały.
Odeszła od stolika zasuwając za sobą krzesło, kiedy szła poprawiła prześwitujące zielone pallu przez które było widać jej szczupłe ramię. Przeczesała palcami ciemne włosy, dzięki czemu bransoletki które były na jej ręce zjechały na nadgarstek. Kiedy szła, nie zauważyła również idącego przed nią kelnera, który miał tacę z kieliszkami kiedy spojrzała przed siebie, chciała uratować jakoś sytuacje, kiedy nagle na nadgarstku poczuła silny uścisk i pociągnięcie. Gdy się zatrzymała przed sobą ujrzała Toma. Byli bardzo blisko siebie, nawet za bardzo.
Dłoń dziewczyny wylądowała na klatce piersiowej mężczyzny, zarumieniona uniosła kącik ust do góry, starając się nie patrzeć mężczyźnie prosto w oczy.
– Panienka Viviane, jak dobrze cię widzieć – nachylił się delikatnie, tak że dziewczyna czuła zapach jego wody kolońskiej, przez co Viviane przymknęła delikatnie powieki, by zagłębić się w tej egzotycznej woni. Kiedy otworzyła oczy, spoglądając na mężczyznę. Nie wiedziała czemu ale jego obecność paraliżowała ją oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu, serce biło szybciej, no i uśmiech nie schodził z jej śniadej twarzy.
– Ciebie również. Czy to nie zbieg okoliczności, że spotykamy się w tym samym miejscu - zaśmiała się wesoło ukazując dwa wgłębienia w obu policzkach. Chciała odsunąć się troszeczkę od mężczyzny, jednak nadal trzymał jej nadgarstek – Umm.. Mógłbyś mnie puścić - uniosła kącik ust, spoglądając na Toma, który speszył się puszczając jej rękę.
– Najmocniej Cię przepraszam – westchnął delikatnie, wkładając dłonie do kieszeni spodni. Na chwilkę nastąpiła niezręczną chwila, którą przerwał Tom – Może dasz się zaprosić, abyśmy coś zjedli? – Uśmiechnął się ukazując rządek białych zębów.
– Czemu nie, jednak nie tutaj. Właściwie lepiej stąd chodźmy nie przepadam za tym miejscem – poszła pierwsza, mężczyzna od razu za nią, nie spuszczając z niej wzroku. Była kobietą w jego guście. Nieśmiała, chodź dobrze wiedział, że pod tym kruchym ciałem kryje się waleczna i odważna Viviane, którą za wszelką cenę pragną odkryć. No i przede wszystkim była śliczna, tego nie można było nie zauważyć. Również podobała mu się jej niezdarność.
Kiedy wyszli z restauracji, stanęła na środku chodnika rozglądając się gdzie mogliby iść, tym czasem Tom stanął koło niej. Gdy nagle kobieta z szerokim uśmiechem chwyciła mężczyznę za nadgarstek idąc szybkim krokiem w stronę faceta który robił watę cukrową. Podchodząc do faceta uśmiechnięta jak mała dziewczynka.
– Dwie waty cukrowe poproszę – rzekł miło Tom dając facetowi banknot, a po nie całych dwóch minutach sprzedawca podał dwie waty cukrowe
– Dziękuje bardzo – uśmiechnął się miło podając jedną watę kobiecie – A Tobie życzę smacznego.
– Dziękuje bardzo – odwzajemniła uśmiech, powoli idąc przed siebie.
Mężczyzna również ruszył, dorównując kroku Viviane, urywając spore kawałki waty, wpychał do ust. Delektując się, spoglądnął na kobietę, która również to robiła. Nie potrafił oderwać od niej wzroku, była taka delikatna, kiedy tak na nią patrzył nagle usłyszał jej głos, który obudził go z rozmyśleń.
– Słyszysz co ja do Ciebie mówię? – zaśmiała się delikatnie zakrywając dłonią usta, by stłumić śmiech.
– A tak, przepraszam Cię, zamyśliłem się. Wybacz mi.
– Spokojnie wybaczam.
– Więc o co pytałaś?
– Już nic ważnego. Jednak chciałam zapytać, co robiłeś w restauracji. Zapewne mnie nie śledziłeś – rzekła śmiejąc się pod nosem, poprawiając pallu na ramię, kończąc jeść watę cukrową i wyrzucając patyk do kosza.
– Miałem ważne spotkanie służbowe. Dotyczyło, nowego filmu. Nic takiego.
– Rozumiem.
– A ja, zapytam cię o to samo - spoglądnął na nią, dokańczając jeść watę cukrową.
– Ja? Ja natomiast byłam umówiona ze swoją matką.
– A, taki mały wypad. Zgadłem?
– Można to tak nazwać – mówiąc to uniosła, delikatnie kącik ust do góry.
– Rozumiem. Ah, to jednak bardziej skomplikowana sprawa? – Zgadłeś
– To zależy jak na to spojrzysz – westchnęła delikatnie mając wzrok wbity w ziemię.
– Coś się stało? - zapytał z troską w głosie, nie przestając patrzeć na kobietę. Miał wrażenie, że coś ją dręczy, jednak nie chciała mu o tym powiedzieć. Nie miała takiego obowiązku.
– Nie, wszystko jest okej. Naprawdę – Gdybyś tylko wiedział...
– No dobrze, wierzę ci. A teraz gdzie masz ochotę iść?
– Chodźmy przed siebie, co ty na to?
– Jestem za – uśmiechnął się wesoło, idąc obok dziewczyny.
Szli przed siebie. Rozmawiali o wszystkim i niczym. Przez myśl by jej nie przeszło, że będzie się tak dobrze z nim dogadywała. Byli w centru miasta, kiedy nagle Viviane usłyszała dźwięk muzyki, którą grał uliczny grajek. Wpadła na bardzo szalony pomysł.
– Chodź, chodź – chwyciła go za ręce prowadząc w stronę grającej muzyki.
– Viviane co ty wyprawiasz? – zaśmiał się, idąc zdziwiony.
– Będzie fajnie zaufaj mi.
Zaczęła tańczyć, bardzo lubiła to robić zresztą pochodziła z kraju, w którym na początku dziennym są tance. Kiedy tańczyła jak na hinduskę przystało robiąc charakterystyczne kroki, przechodzie idący tą uliczką zatrzymywali się by pooglądać tańczącą Viviane. Tom był pod wrażeniem jej płynnych ruchów, oblizał usta uważnie ją obserwując. Ona zaś chciała go rozruszać, by do jej dołączył, więc delikatnie biodrem uderzyła o Jego śmiejąc się. Tom oczywiście nie był dłużny, chwycił jej dłoń przyciągając ją do siebie, przez co dziewczyna lekko westchnęła spoglądając w jego niebieskie oczy. Powoli bujając się w razem z nią w rytm muzyki. Położył na jej biodrze dłoń lekko przejeżdżając z góry na dół przez co ona zatrzymała dłoń by była na prawidłowym miejscu.
– Nie pozwalaj sobie – uśmiechnęła się, delikatnie unosząc brew ku górze.
– Przepraszam.
~*~
Nadszedł już wieczór, Viviane postanowiła już iść do domu. Była już zmęczona, miała miłe wspomnienia z dzisiejszego dania, uśmiech nie schodził z jej z ust. Jego obecność ją uszczęśliwiała, nie miała zamiaru wracać do domu, do narzeczonego który za pewne bez powodu zrobi kłótnie. Szła śmiejąc się na całą ulicę, nie mogąc się powstrzymać, a obok niej szedł Tom widząc w jakim stanie jest dziewczyna, również mógł powstrzymać się od śmiechu. Jednak, kiedy zbliżyła się do swojego domu nagle posmutniała, wiedziała co ją będzie czekało za tamtymi drzwiami. – Coś się stało? – Tom od razu to zauważył, przestając się śmiać, zatrzymując się kilka przecznic.
– Nie nic, wszystko w porządku to tylko przez te moje wygłupy, jestem zmęczona.
– To, może odprowadzę cię pod dom - uśmiechnął się wesoło.
– Możemy tutaj się pożegnać? – nie chciała by John zauważył ją z innym mężczyzną, dobrze wiedziała jak by zareagował. Zapewne, źle by się to skończyło.
– Dobrze, nie ma problemu – włożył ręce do kieszeni, powoli przybliżając się do kobiety.
– Więc... Do zobaczenia – podeszła nieco bliżej, stanęła na palcach i musnęła jego kącik ust. Nie był zdziwiony tym gestem, a raczej oczekiwał go. Dziewczyna powoli ruszyła przed siebie, jednak Tom chwycił jej pallu oraz ramię i przyciągając dziewczynę do siebie, prawie stykając się ustami. Chciał ją pocałować ale bał się jej reakcji, mimo wszystko odważył się już wpić w jej malinowe usta, tymczasem kobieta dotknęła jego ust dłonią zasłaniając je przed pocałunkiem. Ta tylko kiwnęła przecząco głową, na znak by tego nie robił.
– Wybacz mi – spoważniał, zwalniając uścisk ręki kobiety. Viviane uśmiechnęła się miło, dłonią przejeżdżając po policzku, na którym widniał kilku dniowy zarost.
– Do widzenia – odsunęła się od mężczyzny idąc w stronę swojego domu, a po chwili Tom mając uśmiech na twarzy zrobił samo.
-----------
The Lecture Room and Library – Prawdziwa restauracja w Londynie.
Kocham Twoje opowiadanie! Jest takie realistyczne! Czekam na next :)
OdpowiedzUsuńOjej. Jakie to urocze <3 Poproszę więcej... Mmm... aż się rozpłynęłam, a przed oczami miałam te sceny. Cudowne <3 Gratuluję talentu :) Nie zmarnuj go i pisz dalej takie cudeńka <3
OdpowiedzUsuńNie mam słów, które mogły by opisać Twoje opowiadanie. Jest takie tajemnicze, ale za razem daję nam wiele do zrozumienia. Masz ogromny talent. Nie każdy potrafi tak pisać... W tym ja. Może dlatego, że kompletnie nie mam pojęcia o miłości, a szczególnie takiej pięknej i prawdziwej... Wzruszyłam się.
OdpowiedzUsuńPozdram. Martuś.
PS: Idealnie dobrałaś muzykę do opowiadania. Sia swoim głosem dodaję dodatkowe ciarki.
To jest świetne, masz talent ! ♥ Zapraszam do mnie, nie pisze opowiadan, ale moze cie cos zainteresuje...? :)
OdpowiedzUsuń