27 lip 2014

Ludzie zakochują się tajemniczymi sposobami

"Myślę o tym, jak
Ludzie zakochują się tajemniczymi sposobami
Może tylko przez dotyk dłoni
Ja, ja, z a k o c h u j ę   s i ę   w   T o b i e   k a ż d e g o   d n i a
I po prostu chcę ci powiedzieć, ż e   j e s t e m"


~*~
Dziewczyna wróciła późną nocą do domu, mieszkała w nim ze swym narzeczonym. Otworzyła dyskretnie drzwi by go nie obudzić i delikatnie je zamknęła. Było ciemno więc, nie chciała świecić światła więc, po omacku ściągnęła buty kładąc je na podłogę. Nagle zauważyła, że światło w przed pokoju się zaświeciło, dodatkowo usłyszała kroki. Doskonale wiedziała czyje. 
   O której miałaś wrócić do domu? Mówiłaś mi, że wrócisz przed północą zabrzmiało to jak reprymenda od ojca, zerwała się na równe nogi, przełykając ślinę. Wiedziała jaki jest kiedy się go okłamuje.
   – A wiesz która jest godzina? rzekł ciemnowłosy wysoki, postawny mężczyzna. Był ubrany w jasną koszulę, która idealnie kontrastowała z jego cerą. Na nosie miał okulary, a na twarzy widniał kilku dniowy zarost. Wyszedł powoli z ciemnego pokoju, w którym stał, coraz bliżej przybliżając się do dziewczyny mocno i zdecydowanie chwycił ją za nadgarstek, niestety nie przypominało to uścisku Toma, wręcz przeciwnie gdyby dłużej trzymał jej nadgarstek w pewnym momencie zabrakłoby dopływu krwi do jej ręki, przez co lekko zapiszczała, a po chwili chwycił jej brodę mocniej ją ściskając. 
   John to boli, proszę cię puść mnie wyszeptała. W tej chwili na tylko tyle było ją stać. Po jej bladych policzkach spływały pojedyncze łzy. Bała się. Bała się jak nigdy dotąd. Czuła zimny pot spływający po jej delikatnym ciele. Brakowało jej powietrza. Potrzebowała pomocy.
    Nikomu nie zwierzała się, że jest bita przez swojego narzeczonego nawet swojej matce, zapewne i tak by jej nie uwierzyła, uznała by to za jej wymysł i pretekst to opóźnienia swojego ślubu. Zawszę starała się udawać uśmiechniętą i szczęśliwą, ukrywając pod toną pudru każdy siniak. A tak naprawdę była ofiarą przemocy. Po dłuższej chwili puścił ją, dziewczyna opadła na podłogę łapiąc wdech, trzymając się za obolałą brodę.
    Masz szczęście odszedł z tym swoim pewnym i dumnym uśmiechem zostawiając narzeczoną na podłodze. Rozpłakała się, tłumiąc dłonią usta, by nie słyszał płaczu. Było jej ciężko. Nie raz myślała o próbach samobójczych, ale nie była na tyle odważna by to zrobić. Zawszę po krótkim przemyśleniu rezygnowała. Obolała skierowała się do łazienki, by wziąć ciepłą kąpiel. Kiedy wyszła od razu ruszyła do sypialni w której spał już John. Położyła się na łóżku i zasnęła. 


~*~

  
No i jaki on jest? Zabawny, a może chamski? zaśmiała się Stephanie, zajadając się następną czekoladką z bombonierki. 
   Nie wiem. Jest taki inny niż wszyscy mężczyźni. Szarmancki, tajemniczy. No wiesz o co mi chodzi powiedziała to uśmiechając się pod nosem, obierając jabłko nie patrząc na swoją przyjaciółkę. 
   Podoba ci się ciągnęła dalej, upijając sok. 
   Może - zaśmiała się. 
   Nie gadaj, że nie. Ale najwidoczniej wpadłaś mu w oko, jak wylałaś wtedy na niego tą wodę, myślałam że pęknę ze śmiechu Viviane spojrzała na swoją przyjaciółkę, a ta na nią po czym obie wybuchły śmiechem. Kiedy nagle przez otwartą furtkę, wszedł Tom. Viviane z uśmiechu przeistoczyła poważną minę, Stephanie była wręcz podekscytowana wizytą gościa. 
    Jak dobrze widzieć roześmiane buzie, tak pięknych kobiet od razu wzrok przeniósł na Viviane, która lekko speszona zabrała się za dalsze obieranie owoców. 
    Może się do nas dosiądziesz, jest za ładna pogoda by siedzieć w domu, proszę siadaj ja przyniosę więcej soku przyjaciółka wzięła ze sobą dzbanek, mrugając do przyjaciółki. Była lekko spięta jego obecnością, nie wiedziała co ma mówić więc palnęła głupotę. 
    Marynarka przeżyła zetknięcie z wodą? uśmiechnęła się nikle do mężczyzny spoglądając na niego. 
    Oczywiście, że tak. Gdyby nie Pani interwencja, nie wiem jak by się to skończyło zaśmiał się wesoło, po chwili dziewczyna uczyniła to samo.
    Jak mi wiadomo, już przeszliśmy na "Ty" przecięła jabłko na ćwiartki kładąc je na talerzyk, po czym przysunęła je do mężczyzny. 
    Proszę się częstować. 
    Dziękuje bardzo wziął do ręki jeden kawałek owocu, powoli je jedząc nie odrywając wzroku od kobiety. 
Po chwili przyszła Stephanie z dzbankiem soku pomarańczowego oraz ze szklanką. Położyła ją przed mężczyzną nalewając soku.  
    Proszę bardzo powiedziała miło I co jeszcze się nie pozabijaliście się? 
    Ja? Nie miał bym takiego powodu uśmiechnął się, mrugając do Viviane która od razu zrobiła się czerwona na twarzy.
    Więc co cię do nas sprowadza? 
    A pewna wartościowa rzecz ręką sięgną do kieszeni od marynarki, wyciągając z niej niebieską bransoletkę należącą do Viviane. 
    Moja bransoletka, właśnie brakowało mi jednej od razu chciała chwycić swoją własność. Lecz mężczyzna od razu odsunął ją w swoją stronę. 
    Nie tak prędko, coś za coś uśmiechnął się tajemniczo.
    Słucham? zdziwiona spojrzała na Toma. 
    Umówi się Pani ze mną Panno Viviane. 
    Po moim trupie!
    No to trudno, nie odzyskasz swojej zguby. 
    Trudno zdziwiło go to pytanie, był pewien że od razu się zgodzi by dostać swoją biżuterię.
    Dobrze, więc na mnie już czas uśmiechnął się delikatnie spoglądając na kobiety. 
    Pozwolę, że cię odprowadzę rzekła Viviane, idąc obok mężczyzny. Kiedy doszli do furtki zatrzymali się by się pożegnać. 
    Więc do widzenia Panno Viviane chwycił delikatnie dziewczynę za nadgarstek. Znowu poczuła jak z czułością, dotykał jej ciała, nie protestowała, chciała aby to robił. Ostrożnie zakładał bransoletkę, przybliżając się powoli w jej stronę, mówiąc. 
    Nie wiem dlaczego taka jesteś, ale podoba mi się to. Twoja stanowczość wobec mnie, a zarazem nieśmiałość. Boli? zapytał się, szepcząc słowa które wypowiadał, natomiast kobieta kiwnęła przecząco głową.
    – Jesteś tajemniczą kobietą, a takie najbardziej lubię. Chcę wiedzieć o tobie wszystko, Panno Viviane. Boli? znowu zaprzeczyła.
    Więc miej się na baczności moja droga uśmiechnął się delikatnie, a kiedy bransoletka znalazła się na jej nadgarstku nagle kobieta westchnęła. 
    Bolało? kobieta lekko zaczerwieniona na policzkach kiwnęła głową, że tak.
    To dobrze uśmiechną się uroczo, a Viviane odeszła przez co mężczyzna puścił jej rękę.

3 komentarze:

  1. Bardzo dobra część. Piszesz na tyle ciekawie, że nawet nie zwraca się uwagi na te błędy, które popełniasz. No tak... sama dobrze wiesz,co jest nie tak, więc nie będę Ci tego wypominać. Bardzo podoba mi się, że potrafisz dobrać fajne gify do danej sytuacji. Oby tak dalej. Z niecierpliwością czekam na następną.
    Pozdram. Martuś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nadrobiłam! :D opowiadanie jest niezwykłe,ponieważ porusza tematykę, która nigdy nie pojawia się na blogach.
    Czytałaś książki Samii Shariff? Jak nie, to polecam! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo. Tak? Nigdy tak o tym nie myślałam, ale ciesze się, że piszę coś innego. Uwielbiam takie książki, więc za pewne wypożyczę. :D

      Usuń