9 lip 2014

Spotkanie

Viviane poważnie rozważała czy pójść na uroczystość czy też nie. I tak wiedziała, że będzie się nudzić wśród nadętych i widzących swój czubek nosa gości. Ale obiecała Sam. Nie mogła od tak wystawić swojej przyjaciółki, nie w tej chwili. Jak zawsze, wzięła relaksującą kąpiel. Cieszyła się z każdej chwili spędzonej w samotności, bez ciągłego nagabywania ze strony narzeczonego jak i matki. Po dobrej półgodzinnej przyjemności wyszła z łazienki owijając się błękitnym ręcznikiem.
      Swe ciemno brązowe włosy, wycierała ręcznikiem wychodząc z łazienki przechodząc do swojego pokoju. Starannie wysuszyła włosy, nałożyła makijaż i ubrała codzienne ubrania. Impreza zaczynała się dopiero o siedemnastej więc miała dużo czasu, na odebranie swojego stroju oraz pójście do fryzjera. Jeszcze przed zrobieniem tych rzeczy chciała zadzwonić do Stephanie. Chwyciła za telefon i wybrała numer do przyjaciółki. Po kilku sygnałach usłyszała Jej głos.
      – Nie przychodzisz – usłyszała smutny głos dziewczyny.
      – Nie skądże, właśnie mam już wszystko umówione na dzisiejszy wieczór – Oznajmiła miło. – Chciałam tylko z tobą pogadać – rzekła miłym głosem, spacerując po pokoju.
      – No to od razu mogłaś mówić – zaśmiała się dziewczyna odpowiadając.
      Po rozmowie z dziewczyną, Viviane postanowiła zjeść śniadanie. Jak zawsze zeszła na dół po krętych schodach idąc w stronę dużej kuchni znajdującej się blisko salonu. Wzięła miskę oraz płatki i mleko. Nasypała płatki zalewając je zimnym mlekiem. Kiedy zjadała posiłek, spojrzała na zegar wybijał godzinę czternastą. O w pół do ma być w butiku po zamówiony strój, no i o szesnastej być już u fryzjera. Posprzątała po sobie, wychodząc z pomieszczenia. Skierowała się do wyjścia, wzięła klucze oraz szary sweter i wyszła zamykając za sobą drzwi na klucz. Postanowiła iść pieszo, nie lubiła się śpieszyć, zresztą lubiła spacery bez zbędnego spieszenia się.
      Była już w mieście, dochodząc do butiku, pchnęła duże szklane drzwi i miłym uśmiechem przywitała ekspedientkę, która podała jej zamówiony strój, a dokładnie niebieskie saree z dodatkowymi czarnymi akcentami. Lubiła w nich chodzić, to jej przypominało kraj w którym się urodziła czyli Indie. Podziękowała płacąc za strój i wyszła, jeszcze przy okazji mając kilka minut czasu wstąpiła do sklepu z biżuterią, bo przecież potrzebowała biżuterii, która miała idealnie kontrastować z strojem. Więc wybrała kilka bransoletek w odcieniach błękitu.
     Trzymając w dłoniach strój oraz biżuterię, szła zamyślona. Zbytnio nie rozglądała się na boki, by zobaczyć co aktualnie wokół niej się dzieje, była pochłonięta przemyśleniami związane ze zamążpójściem. Kiedy nagle tyrpnęła pewnego mężczyznę swym szczupłym ramieniem, powodując, że z jej dłoni wyleciały bransoletki oraz strój który był zapakowany w torbę. Dziewczyna automatycznie przykucnęła, by pozbierać swoje rzeczy i jak najszybciej iść do domu, przy okazji zaczęła cicho mówić pod nosem.
      – Co za ze mnie głupia gęś – delikatnie syknęła przez zęby, szybko zbierając bransoletki.
      Kiedy chciała jedną wziąć, mężczyzna był szybszy wziął ją do ręki i podał kobiecie spoglądając na nią.
      – To należy chyba do Pani – uśmiechnął się szarmancko, wypowiadając słowa z brytyjskim akcentem, przy okazji podając jej zgubę.
Speszyła się. Widać było jej delikatnie rumieńce okalające jej policzka, odebrała biżuterię od mężczyzny mówiąc.
      – Dziękuje Panu bardzo i zarazem przepraszam za moje roztargnienie – kiedy pozbierała wszystko wstała, spojrzała na mężczyznę. Wysoki, szczupły blond włosy mężczyzna uśmiechający się od ucha do ucha. Emanowało od niego radością, której Viviane brakowało, a bardzo chciała ją posiadać z całego serca. Gdy przerosiła mężczyznę i od razu ruszyła w stronę swojego domu.
      Mężczyzna nawet nie zdążył powiedzieć jej zwykłego. Nie ma za co.


 ~ * ~ 


Wybiła godzina siedemnasta, kobieta dojeżdżała już do posiadłości swojej przyjaciółki. Wysiadając z samochodu poprawiła swoją kreację, dziękując swojemu kierowcy, który po chwili odjechał. Szła powoli nie śpiesząc się, a niby dlaczego by miała. Miała szansę rozkoszować się wolnością, której często nie doświadczała z wiadomych przyczyn. Powolnym krokiem wchodziła po schodach, kiedy drzwi otworzył kamerdyner, uśmiechnęła się delikatnie ukazując wgłębienia w obu policzkach. Dom był ogromny, wypełniony dużą ilością gości, przybyłych na uroczystość. Pomieszczenie było eleganckie, jasne, człowiek chciał w nim przebywać. Na ścianach wisiały obrazy znanych malarzy, a na szafkach stały różne bibeloty, a także wazony, do których powkładano nie dawno ścięte frezje, przez co ich zapach rozchodził się po całym holu.
     Gdy weszła na salę, zauważyła stoły, na których leżały potrawy oraz desery. Lampy pięknie oświetlały dużą salę, ale punktem oświetlenia był ogromny wiszący żyrandol, dodatkowo ozdobiony dużymi kryształami. Goście, ubrani w piękne wieczorowe stroje przykuwali uwagę młodej dziewczyny.
     Weszła głębiej, wśród gości, szukała swej przyjaciółki. Zauważyła machanie w stronę Viviane od razu zorientowała się, że to Sam. Bez namysłu poszła w jej stronę.
     – Cieszę się, że jesteś – oznajmiła Stephanie, przytulając dziewczynę. – Czuj się jak u siebie w domu – dodała, po chwili biorąc od kelnera dwa kieliszki szampana, podając jeden Viviane.
     – Dziękuje Ci – ujęła długi kieliszek z trunkiem, od razu upijając łyk.– Nie uwierzysz co mnie spotkało kiedy poszłam do centrum – uniosła kącik ust do góry. Przypomniała sobie o tej felernej wpadce i mężczyźnie który brał w tym udział.
     – Co takiego?
     – Zderzyłam się z pewnym mężczyzną. Ale to mało ważne, najważniejsze jest w tym to. Poczułam się dziwnie nawet nie wiem jak to opisać. Miał coś w takiego w sobie – wzrok spuściła na podłogę jakby mówiła coś bardzo wstydliwego, jednakże po chwili przeniosła go na Stephanie. 
     Nagle usłyszała jej cichy śmiech, po czym Viviane również się zaśmiała.
     – Chciałabym widzieć twoją minę. Kochana najwidoczniej wpadł ci w oko – nie przestawała się śmiać.
     – Wcale, że nie! – powiedziała to jak mała rozkapryszona dziewczynka, charakterystycznie wymachując dłońmi jak na hinduskę przystało. Zamoczyła usta w musującym trunku, nagle o mały włos by się zakrztusiła, lekko tyrpiąc swoją przyjaciółkę, chcąc oznajmić, że to właśnie on. Młody, wysoki oraz szczupły mężczyzna, mający krótkie blond włosy. 
     Tak to ten sam mężczyzna. Był ubrany w ciemnogranatowy garnitur, który idealnie dopasowywał się do szczupłej sylwetki. Rozmawiał z rodzicami Stephanie, nie przyszło by jej przez myśl, że mogła go znać.
     – Co? – zapytała, dławiącą się dziewczynę.
Kiedy ciemnowłosa się uspokoiła, dyskretnie palcem wskazała właśnie na mężczyznę.
     – To przez niego to się stało? – kiedy dowiedziała się, kto był tajemniczym mężczyzną jeszcze bardziej wybuchła śmiechem, aż niektórzy goście zaczęli się rozglądać, wyszukując osobę która się zaśmiała.
     – No po prostu nie wierzę – spojrzała na przyjaciółkę
Viviane zaś ze zdenerwowania kurczowo trzymała kieliszek w dłoniach, bojąc się że zaraz go roztrzaska.
     – Zawołam go.
     – Nie!! – krzyknęła na całą salę.
Niektórzy ludzie przestali rozmawiać, nawet owy facet szukał kobiety, która przeraźliwie krzyknęła. Lecz kiedy to zauważyła przykucnęła, miało to posłużyć jako kamuflaż, niemniej jednak szybko z niego zrezygnowała, ponieważ wyglądała bardzo zabawnie.
     – Nie możesz tego zrobić, a jak zrobisz to wiedz że się do ciebie nie odezwę.
     – Tom! Tom! Mógłbyś na chwilę pozwolić? – wychylała się w jego stronę przy okazji machając.
Tom gdyż owy mężczyzna tak się nazywa, od razu poszedł w stronę Sam z szerokim uśmiechem na twarzy.


     – Zabiję cię zobaczysz, ukatrupię – wyszeptała, dość mocno szczypiąc w ramię Anie, przez co ta lekko podskoczyła.
     – A, witaj Stephanie – poszerzył swój szczery uśmiech, a kiedy zauważył Viviane minimalnie zmrużył powieki chcąc przypomnieć sobie twarz owej kobiety, lecz po chwili już był pewien.
     – Aaa, To pani. Głupia gęś, prawda? – wskazał palcem na ciemnowłosą kobietę.
     – Słucham? – oburzona spojrzała na niego. – Jak Pan śmie! – wzięła dzbanek z wodą i z niecnym uśmiechem chlusnęła w mężczyznę całą zawartością na jego granatowy garnitur.
     – Ma Pan teraz głupią gęś! – odeszła odstawiając dzbanek na miejsce, a za nią jej przyjaciółka odwracając się w jego stronę mówiąc.
     – Przepraszam.
On zaśmiał się delikatnie, wycierając dłońmi kawałki lodu ze swojego garnituru, nie przestając się śmiać.

 ~ * ~


     – Viviane, dlaczego to zrobiłaś on przecież żartował – powiedziała spokojnie, zatrzymując swoją przyjaciółkę przed wyjściem. – Nie raz zachowujesz się jak dziecko i to w dodatku rozpieszczone. Masz go w tej chwili przeprosić rozumiesz – odparła stanowczo, dając dziewczynie do zrozumienia, by poszła do mężczyzny.
    – A jak tego nie zrobię?
    – To ja, nie odezwę się do ciebie.
    – No dobrze, już dobrze – westchnęła idąc z powrotem do mężczyzny. Szła poprawiając swoje pallu* i kiedy doszła na miejsce, zauważyła Toma, który starał się jakoś wysuszyć mokrą plamę po incydencie z wodą. Dziewczyna przystanęła na chwilę, lekko wzdychając i biorąc do ręki parę chusteczek. Kiedy już podeszła, spojrzał na nią, nie uśmiechał się.
     – Pomogę ci – podeszła wycierając mokre miejsca.
     – Naprawdę, nie trzeba – zmieszany, chciał jakoś zaprzestać tej sytuacji.
     – To nic takiego, chyba od wycierania nikt nie umarł, a zresztą ja cię ochlapałam, więc ja powinnam to wycierać.
     – Ale naprawdę nie trzeba – chwycił ją za nadgarstek, od razu wzrok przeniosła na jego twarz, nie wiedziała co ma zrobić, czy znowu ochlapać go wodą i odejść, czy powiedzieć mu żeby ją puścił. Jednak trzymał ją tak delikatnie, niczym jak porcelanową laleczkę. Nigdy nie doświadczyła takiego uczucia.  
     Co on sobie wyobraża?
    – Bardzo cię przepraszam – od razu wypuścił jej nadgarstek z uścisku. Kiedy skończyła uśmiechnęła się delikatnie spoglądając na mężczyznę.
    – Skończone. Oczywiście powinnam cię przeprosić, więc przepraszam – powiedziała miło, patrząc na mężczyznę, zaś Tom znacznie się przybliżył i z delikatnym uśmiechem powiedział.
    – Dziękuje ci Vivi – Wszeptał, wpatrując się w jej czekoladowe oczy.
Lecz na jej policzkach można było zauważyć rumieńce, zawstydzona odeszła od mężczyzny idąc w stronę przyjaciółki, przy okazji gubiąc jedną ze swoich bransoletek.


----------------


*Pallu – Przezroczysta część, będąca na ramionach hinduskiej kobiety. Część zdobiona i wyeksponowana.

4 komentarze:

  1. Świetna notka. Kolejna. Piszesz o czymś innym, nietuzinkowym. Przyznam szczerze, że mam już dosyć blogów, które niczym nie różnią się od pozostałych. Ten jest inny. Zabawne, jak Viviane potraktowała Tom'a (chyba lubisz to imię, prawda?). Długość rozdziału również zadowalająca. Mam nadzieję, że kolejne będę równie wspaniałe. A i, że to opowiadanie będzie nieco dłuższe od poprzedniego.
    Pozdram. Martuś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę? Myślałam, że pełno jest takich podobnych blogów pod względem fabły ale ciesze się, że tak uważasz. Tak naprawdę główny bohater w rzeczywistości ma tak na imię ale tak lubię to imię. :D Tak aż sama się zaskoczyłam, że to tak długie. Oh, już mam pomysł na kolejny rozdział ale dopiero pojawi się na następny tydzień. Oby, chodż wydaje mi się, że tak. Również pozdrawiam. <3

      Usuń
  2. Na początku podziękuję za komentarz na moim blogu, który szczerze Ci powiem, że zmotywował mnie do napisania nowego rozdziału ;)
    Nie jestem fanką opowiadań nie związanych z fantastyką, ale dla Toma przeczytałam i jestem zachwycona.... na prawdę. Życzę Ci dużo weny i mam nadzieję, że już niedługo pojawi się nowa notka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojejciu <3 Cudowne... Jestem pod wielkim wrażeniem takiego wspaniałego talentu . :) Kocham Indie i bardzo mi się to spodobało :D Będę tu często wchodzić :D
    Pozdrawiam :)
    Susie...

    OdpowiedzUsuń