Miała świadomością, że nigdy nie będzie szczęśliwa u boku mężczyzny który jej nie kocha, a ona jego. Natomiast co mogła zrobić, po śmierci ojca została zmuszona do ślubu. Mężczyźnie było to na rękę, czy weźmie z nią ślub, czy też nie. Pogładziła delikatnie jego brązowe gęste włosy. Grała. Była niezłą aktorką, on doskonale o tym wiedział, sam również odgrywał swoją najlepszą rolę, rolę wspaniałego narzeczonego.
Odeszła od niego, powracając na swoje miejsce przy stole, goście byli zachwyceni postawą kobiety do mężczyzny, ba byli dumni, że mogą gościć tak wspaniałego człowieka jakim było John, przystojny, charyzmatyczny biznesmen z Anglii.
~*~
– Zgodziłaś się? – rzekła z wielkim zdziwieniem w głosie blond włosa piękność. Siedziała wbita w fotel słysząc wieść o zamążpójściu swojej najlepszej przyjaciółki.
Nie cieszyła się.
Współczuła jej ze szczerego serca, nie mogła wyobrazić sobie co w danej chwili czuje ta młoda dziewczyna, która jeszcze nie dawno opłakiwała swojego zmarłego ojca. Viviane kiwnęła tylko głową. Potwierdziła tą złą wiadomość, cóż miała począć kiedy zmuszono ją do tego. Nie miała prawa głosu w tej sprawie, zawszę rozmyślała, że gdyby jej ojciec żył całe życie zmieniło by się na lepsze, na pewno kochała by prawdziwie, a nie na pokaz byle tym zadowolić swoją zachłanną matkę na majątek jej przyszłego zięcia.
On doskonale o tym wiedział, że matce dziewczyny nie chodziło o szczęście jej córki wprawdzie o pieniądze. Ale dlaczego zgodził się na taki układ, nikt tego nie wie.
– Musiałam – odezwała się ciemno włosa. Powiedziała to z takim bólem tak jakby miała zaraz umrzeć. Jej jedynym marzeniem było nie istnieć na tym świecie. Bolało ją to. Był to przeszywający fizyczny ból w sercu, mówiący o tym że nie kocha odpowiedniego mężczyznę. Ba, przecież o tym doskonale wiedziała. Poprawiła swoje czekoladowe włosy, ze spokojem na twarzy parząc na swoją przyjaciółkę.
Mimo to ta wybuchła gniewem.
– Jak oni tak mogą?! – Krzyknęła głośno. – Przecież to niedorzeczne, Viviane powinnaś się im postawić – powiedziała to tym razem spokojnym tonem, pomimo tego można było wyczuć stanowczość kiedy wypowiadała każde słowo. Nie mieściło się jej to w głowie, nie wyobrażała sobie żeby jej matka zrobiła coś podobnego, zapewne znając charakter swojej córki, nawet nie wspomniałaby słowem o takich planach wobec niej, doskonale wiedziałaby jaką odpowiedź by usłyszała.
Rozmawiały jeszcze przez chwilę o tej sytuacji, w której znajdowała się Viviane. Po chwili poszły do kuchni czegoś się napić. Viviane wyciągnęła z szafki dwie szklanki kładąc je na blacie stołu o kolorze ciemnego brązu, po chwili skierowała się do lodówki po sok pomarańczowy nalewając go do szklanki. Podła jedną swojej przyjaciółce delikatnie opierając się o blat kuchenny powoli upijając swój napój.
– A właśnie zapomniałabym moi rodzice planują imprezę z okazji urodzin mojego ojca. Prosili mnie abym cię zaprosiła, mam nadzieje, że przyjdziesz - uśmiechnęła się miło Sam, spoglądając na swoją przyjaciółkę oczekując odpowiedzi.
– No nie wiem.. – po chwili namysłu dziewczyna rzekła. – W porządku przyjdę – uśmiechnęła się lekko, upijając sok.
Hej. Normalnie nie mogę wydusić słowa...Jest piękne. Twoje opowiadanie to najcudowniejsza opowieść o nieszczerej miłości, jakie kiedykolwiek widziałam. Gratuluję talentu. Szkoda, że tak krótko...Z niecierpliwością czekam na kolejną. Pozdram. Martuś.
OdpowiedzUsuńMoje gratulację. Nominuję Cię do Liebster Blog Award. Więcej informacji znajdziesz na moim blogu http://gdzies-tam-istnieje-magia-opowiadan.blogspot.com/2014/07/liebster-blog-award.html.
OdpowiedzUsuń